w porównaniu do np., CSI: NY. A maniera serialowa Davida Caruso normalnie mnie wnerwia. Sami zobaczcie. Za każdym razem, gdy mówi coś do kogoś lub wygłasza mowę umoralniającą, odwraca się bokiem do rozmówcy, przekręca głowę, pochyla głowę zdejmując okulary i... mówi. Tylko on tak potrafi ;)
Mi też się bardziej podoba CSI: NY, ale CSI: Miami również jest fajne i je też oglądam. Horatio jest po prostu baaaardzo spokojny. Mnie się to akurat podoba :).
osobiście uważam, że obie części są jednakowo najlepsze. Obaj zarówno Horatio Caine jak i Mac Taylor potrafią odpowiednim osobom współczuć, ale też dodać jakąś ważną kwintensencję
Zgadzam się z powyższą wypowiedzią.
Wg. mnie Horatio Caine jest najbardziej wkurzającą postacią jaką kiedykolwiek amerykańskie kino wydało na świat...
Zresztą cała obsada tego serialu to porażka.Aktorzy tam grający zachowują się tak jakby pierwszy raz stali przed kamerą.
To prawda, że plastikowy. Zwróciłam uwagę, że wszystkie ofiary zbrodni oraz przestępcy (generalnie wszyscy bohaterowie) to pięknie wyglądający bogacze. Najstarsze osoby zbliżają się do maksymalnie 60 rż, ale wszystkie są szczupłe i zadbane, mieszkające w pięknych domach itp. Ani jeden bohater filmu nie był np. bezdomnym, nie miał nadwagi, nikt tam nie miał babci albo dziadka ani żaden bohater (przestępca albo ofiara) nie był osobą w podeszłym wieku. Obejrzałam większość odcinków, a może nawet wszystkie i oglądam jeszcze czasem powtórki, stąd moja obserwacja.
O rany, a mnie się ta jego maniera tak podoba! Jest tak całkowicie spokojny, prawie odcięty od emocji, czyste zestawianie danych albo próba zrozumienia zagadnienia, bez angażowania osobistych odczuć czy zdania na dany temat. Rzadko kiedy zdarza mu się emocjonalnie zareagować a jeśli już, to z tego co pamiętam, to bylo to wspierające: współczucie itp a chyba nigdy nie były to jakieś złości, zniecierpliwienie itd. Żadnej wrogości tylko chęć zrozumienia i wyciąganie wniosków i konsekwencji. Baaardzo mnie uspokaja i dobrze nastraja patrzenie na jego podejście w tym serialu. ( Trochę taka postawa "zen" jak dla mnie, uosobienie dystansu - ale nie wrogiego, i trzeźwego osądu)