Gdyby porzucić wątek sensacyjny i skupić się bardziej na przyjaźni tytułowego Sweety'ego z małym Connorem, mógłby wyjść wcale niegłupi film. A tak mamy prostą i przewidywalną niestety historię, jakich wiele w dzisiejszym kinie. Plusem jest ciekawa rola Serkisa (w tych długich włosach przypomina Jeffa Goldbluma).