Dawno się tak nie bawiłam. Dawno nie widziałem czegoś równie odjechanego, obrzydliwego,
śmiesznego i... sympatycznego zarazem. Po prostu zdumiewające, w pewien sposób pokręcone i
chore, a zarazem takie „po prostu” szczere, tam gdzie głupie to śmieszne... No, mamuśka na
końcu, albo dzieciak, to postaci tak głupio oczywiste, że nadziwić się nie mogę, jak ktoś na to
wpadł... i zrobił. Wspaniała stylizacja wszystkiego na lata 60. zdjęć, gry aktorów, montażu a nawet
gagów i zachowań przy „podrywie”. Szkoda, że Peter dał się wciągnąć w napuszone i nadęte jak
pusty balon „Pierścienie”