Uwielbiam Finchera ale dawno tak nie czekałem na koniec filmu.
Niby wszystko ok a w połowie filmu miałem wrażenie, że słucham słuchowiska BBC i to nie najlepszego. Piękna nuda. Mistrzowska realizacja dla krytyków. Filmoznawcy będą podziwiać kadry, cięcia, sceny. Jak dla mnie opowieść dla wybrańców...ja do nich nie należę. Już widzę te skrajne oceny i to rozumiem.
Co do realizacji. Ten film był po prostu... szary. Niby miał nastrajać i wprowadzić klimat lat 40 ale coś tu nie wyszło. O ile kadry są dobre, to ten kontrast obrazu i to kiepskie światło wyszły strasznie. Postaci w ciemnym pomieszczeniu są ledwo wyraźne, twarze jakieś rozmyte. Oglądałam wiele czarno-białych, starych filmów i stwierdzam, że w nich kontrast i oświetlenie były o wiele lepsze. W Manku miałam wrażenie jakby twórcy nałożyli tylko czarno-biały filtr i już. Zero dopracowania. Szkoda.
Wydaje mi się, że to było wręcz zrobione celowo, tak samo jak "kiepski" dźwięk. Taka pochwała dla dawnego Hollywood, nota bene o zgrozo dystrybuowana przez Netflixa, którego oskarża się za zniszczenie branży.
Tylko że dawne Hollywood dysponowało znacznie gorszymi kamerami i mniej czułą taśmą niż cyfrowe matryce, dlatego plan trzeba było porządnie doświetlać. W "Manku" obraz wygląda może naturalniej, prawdziwiej, ale zupełnie nie w stylu ówczesnego kina. Dźwięk też w niczym nie przypomina klasycznej monofonii.
Nic dodać nic ująć. Zgadzam się w 100% i biorąc pod uwagę małą ilość filmów w 2020, obawiam się, że jest jednym z kandydatów do Oscara.