Pisząc pół żartem, pół serio gatunkiem filmowym lepiej opisującym ten film byłby dramat romantyczny a nie komedia
romantyczna. Zabawnych momentów tutaj nie ma prawie wcale, chociaż film ma pozytywny wydźwięk. Według mnie
sympatyczna, lekko melancholijna, trochę nudnawa i nadająca się do jednorazowego obejrzenia historia przed
miłosna. Przed miłosna, bo film traktuje o tym, co dzieje się zanim główni bohaterowie zdecydują się na związek.
Cały obraz jest utrzymany w lekko mrocznym, odrobinę sennym nastroju. Muzyka w filmie jest w większości
refleksyjna i doskonale pasuje do tego, co oglądamy na ekranie. Mnie tworzenie w ten sposób nastroju, podobało
się. Sądzę jednak, że dla wielu ludzi będą to czynniki dodatkowo usypiająco-nudzące. Film ma proste i pozytywne
przesłanie, które ładnie kończy (zaczyna?) historię.
Film obejrzałem ze względu na Mélanie Laurent, byłem ciekawy jak wypadnie w roli spokojnej, delikatnej i odrobinę
zamkniętej w sobie kobiety. Niestety zawiodłem się, zdecydowanie wole ją w rolach gdzie jej pozorna delikatność
kontrastuje z działaniami, jakie podejmują grane przez nią postaci np. płatna zabójczyni w "Requiem pour une
tueuse".

Ocena 6/10