Wybierając się na nowy film Barry'ego Jenkinsa nastawiłam się na seans, podczas którego niezbędne okażą się zapasy chusteczek higienicznych do ocierania wciąż nawracających do oczu łez. Tymczasem za wyjątkiem pięknych kadrów, dobrze skrojonych postaci i próby odzwierciedlenia nietolerancji szerzącej się w amerykańskim społeczeństwie, z sali kinowej nie wyniosłam nic więcej, oprócz pustego kubka po herbacie i jakże nietkniętego opakowania chusteczek do nosa.
więcej