Każdy ocenia film własnymi oczami i widzi w nim co innego. Mnie nie przeszkadza, że Renesans miesza się ze współczesnością, a prawda o Caravaggio z kłamstwem na jego temat. Dla mnie istotne jest to, że Jarman chciał uchwycić sens bycia artystą, jego wielowmiarowość i geniusz, ale także zagubienie, pasje i namiętności. W jednej ze scen Caravaggio siedzi w pokoju pośród zasuszonych szkieletów, jednocześnie w tym samym pokoju znajdują się żywi ludzie, jakby scalał dwa różne światy, dwie rzeczywistości nieprzystające do siebie. Dusza malarza jest w ciągłym napięciu i drżeniu, w farbach znajdując ujście dla przezyć zbyt intymnych i zbyt głębokich, by cała reszta rozumiała cokolwiek. Im się dzieło albo podoba albo nie. Dla Caravaggia ono żyje i jest zachowaniem esencji tego, co przeżył i doświadczył... Arcypiękne.
"Piękne" to prawda, jak sam bohater ujmuje to w pewnej scenie - "dusza artysty utrwalona w formie", to się Jermanowi udało, szkoda, że film nie pociąga, fabuła się dłuży, a z co drugiej sceny bije pretensjonalne przeestetyzowanie, ale to nie zmienia faktu, że mi się podobało. U mnie - 7/10.
Pozdrawiam.